wtorek, 3 stycznia 2012

Kryzys

 Dziś mamy kiepski dzień. Wstałam rano i czułam się jakbym w ogóle nie spała. Maja poszła wczoraj spać dopiero po 1 w nocy i to z wielkim trudem. Musiałam uśpić ją na rękach, choć nigdy tego nie robię, inaczej męczyłabym się z nią jeszcze dłużej. Ok 1 brakło jej mleka, była przy cycu przez całe popołudnie, potem miała przerwę tylko na kąpiel i od nowa jedzenie. Co dziwne  w ogóle jej się nie ulewało. Czy to jakiś skok wzrostowy? W końcu skończyło się na tym, że Maja dostała  butelkę. A reszta część nocy to pobudka co 2 godz. Masakra. Już dawno tak nie było.
Rano D. wstał o 5 do pracy, odwiózł Kubę na 6 do przedszkola i nie minęła godzina przyjechał z powrotem. Okazało się, że szef zrobił inwentaryzację miedzy świętami, kiedy mieli wolne, i brakuje dużo towaru. W dodatku nie ma za bardzo co robić, więc pozwalniał parę osób, resztę powysyłał na bezpłatne urlopy a D. kazał zadzwonić w czwartek czy ma przyjść w poniedziałek do pracy. Czyli zapowiada się kolejny miesiąc bez drugiej wypłaty. Na dodatek D. zamiast szukać nowej pracy, przyszedł do domu i położył się spać. Znowu była kłótnia, która zakończyła się tym, że ja z Mają wyszłyśmy z domu  a on śpi do tej pory.
I jak zawsze wszystko zostało na mojej głowie. Zastanawiam się jak można, mając dwójkę dzieci, żyć tak bezstresowo niczym się nie przejmując???
Coraz częściej słyszę od niego, że może pojechałby do pracy za granicę. Ja nie bardzo sobie wyobrażam jak on to widzi, że zostawi mnie tu samą z dwumiesięcznym dzieckiem i przedszkolakiem, którego trzeba codziennie zaprowadzić do przedszkola. Mieszkamy sami i za bardzo nie mamy na kogo liczyć. Moja mama jest całymi dniami w pracy, zresztą nigdy nie byłyśmy sobie zbyt bliskie. Rodzice D. mieszkają poza Łodzią więc jakakolwiek pomoc od nich też odpada. Może i jakoś dałabym radę, pewnie to kwestia przyzwyczajenia. Maja jest coraz większa. Ale nie wyobrażam sobie takiego związku. Zwłaszcza, że nasz jest już mocno nadszarpnięty...I dzieci też ciężko by to przeżyły, zwłaszcza Kuba. No i  ta samotność...
Ale niestety powoli dochodzę do wniosku, że niedługo może nie będzie innego rozwiązania... Smutne to. Zawsze chciałam mieć prawdziwą rodzinę, dwójkę dzieci, męża który wracałby codziennie z pracy i spędzał resztę dnia z nami. I kiedy już myślałam,  że mam to, wszystko zaczęło się sypać. Jakoś kiepsko zapowiada się ten rok. Mam nadzieję, że chociaż reszta dnia upłynie przyjemniej. Może pójdziemy jeszcze raz na spacer? W końcu taka ładna dzisiaj pogoda zupełnie odmienna niż mój dzisiejszy nastrój. Może i u mnie w końcu zaświeci słońce?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...