Zachciało nam się czereśni, więc spakowaliśmy dzieci w samochód i pojechaliśmy na działkę do teściów.Kuba największą frajdę miał ze zrywania owoców. Mai najbardziej podobał się kot dziadków. D. cały dzień (z przerwą na obiad oczywiście) spędził na drzewie.
Na wieczór wracaliśmy do domu z bagażnikiem pełnym czereśni, warzyw z przydomowego ogródka, pysznego ciasta ze śliwkami robionego na biegu, rosołem, kluskami do rosołu domowej roboty,różnymi przetworami i pełnymi brzuchami.
Mama D. uwielbia po prostu stać w kuchni i gotować, piec.. I zawsze jak przyjeżdżamy ogromnie się cieszy, że w końcu ma dla kogo... Podziwiam ją za to. Też chciałabym mieć taki dom, w którym zawsze pachnie ciastem....
Aniu dziękuję za wzięcie udziału w moim Candy! Masz cudowne dzieciaczki:-) I też uwielbiam czereśnie:) Moi rodzice mają odmianę dość późną więc jeszcze dobry miesiąc muszę poczekać:-)
OdpowiedzUsuńtaki wypad to prawdziwa radość dla rodziny.
OdpowiedzUsuńmamy i teściowe chyba tak mają, że lubią dokarmiać dzieci :)
nas też to an pewno czeka.
także uwielbiam gotować, oby tylko mąż tyle jadł.
No to narobilas mi ochoty na czeresnie!
OdpowiedzUsuńJeszcze w tym roku nie posmakowalam tego rarytasku, ale czas to zmienic :)
Pozdrawiam