niedziela, 7 października 2012

Czas próby

Dziś wieczorem mój mąż wyjechał do pracy za granicę. W planach ma go nie być dwa,  może trzy tygodnie. Później wróci może na tydzień i jedzie znowu. To będzie najdłuższa nasza rozłąka odkąd jesteśmy razem. Najdłuższa i zarazem pierwsza. Jak do tej pory zawsze był gdzieś obok. Zawsze mogłam na niego liczyć. Odwoził Kubę i przywoził z przedszkola, robił zakupy, codziennie rano , nawet o 5 godz, chodził po świeży chleb i bułeczki, robił kolacje, nie raz śniadania, zawsze tankował i mył  mi samochód  i wiele innych  rzeczy, które teraz spadną na mnie.
W myślach już zdążyłam jakoś to sobie poukładać, wiem, że dam radę, że jakoś sobie poradzimy tu sami. Mam taką nadzieję... Dziękowałam mu dzisiaj, że ponad rok temu namówił mnie na zrobienie prawa jazdy.
Mimo tego, że przed wyjazdem długo rozmawialiśmy na ten temat, rozważaliśmy wszystkie za i przeciw, to w momencie kiedy zamknęły się za nim drzwi, jakoś tak zrobiło mi się  bardzo smutno i źle a łzy same popłynęły po policzkach. I nie chodzi tu o to, że będę tęsknić (chociaż będę na pewno). Jako mała dziewczynka wyobrażałam sobie, że będę miała dom, dzieci, męża, że będziemy mieli siebie, że zawsze będziemy  razem. Wtedy nie myślałam tylko, że do tego wszystkiego potrzebne są pieniądze. I to właśnie przez nie moje dzieci będą widziały swojego tatę tylko tydzień w miesiącu i że może nie będzie go przy nich kiedy będą go potrzebowały. Nie tak wyobrażałam sobie nasze życie... A wszystko po to, żeby zapewnić dzieciom życie na jakimś poziomie. ponieważ przykro patrzeć, kiedy przychodzą wakacje a my zastanawiamy się co począć z dzieckiem przez dwa miesiące, kiedy ledwo nas stać na dwa tygodnie nad morzem... Chcielibyśmy, żeby nasze dzieci miały lepsze życie niż my i mogły chodzić na wybrane zajęcia dodatkowe, wyjeżdżać na wakacje i  ferie zimowe.
Na razie D. pojechał na próbę. Co dalej będzie- zobaczymy. Może my pojedziemy tam do niego, może on zostanie jednak w Polsce... Trudne jest życie w dzisiejszych czasach.
Zwłaszcza, że wspólnie zdecydowaliśmy się, że nie wrócę jeszcze do pracy i zostanę z Mają w domu. Szkoda nam posyłać ją do żłobka a  nie mamy nikogo godnego zaufania, który by zajął się nią w czasie kiedy ja byłabym w pracy. Moja mama jeszcze pracuje, teściowa daleko. A o nianiach z ogłoszenia tyle się słyszy, że aż włos się jeży na głowie... Zresztą była to głównie decyzja D. i zostałam poniekąd zmuszona do wzięcia  urlopu wychowawczego. Powiedział, żebym nawet o tym nie myślała...Maja jest jego księżniczką, oczkiem w głowie i dziś widziałam jak ciężko było mu z nią się pożegnać. 
Pozostały nam tylko czekać, tęsknić no i dzwonić... :)



4 komentarze:

  1. przykro sie robi jak cos takiego sie dzieje .. mój tato 2 razy na 2 miesiacw wyjechał do Holandi - moja rodzina tam pracuje. Mama moze bardzo tego nie odczuła bo tata kierowca byl i tak tylko na weekend byl , czasem nawet co 2 .. ;/ ale mi brakowało go .. Majka moze tak nie odczuje ( nieobecność odczuje, zwłaszcza jak byla "ulubienica" taty :) ) ale Kuba moze to bardzo przezywać .. moja mama mi tłumaczyla ze tata wróci bo ja bylam przekonana ze odszedł na zawsze ..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kuba wczoraj pomagał się pakować tacie i mimo, że tłumaczyliśmy mu, kiedy tata wróci i po co jedzie, to i tak w pewnym momencie zapytał go czy na pewno wróci :/

      Usuń
  2. Przykre, mój tata też kiedyś wyjeżdżał za granicę pracować. To były ciężki miesiące. Bardzo tęskniłam.
    Przykro, że musieliście się rozstać, ale dasz radę wytrzymacie te trudne chwile.
    Ach te pieniądze, tak bez nich ciężko żyć:/

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiem coś o tym mój mąż też wyjeżdża od kilku lat i wiem jak jest ciężko. Tęsknota i wogóle zupełnie inaczej się to życie układa bez męża i człowiek się z czasem przyzwyczaja do takiego życia w samotności a potem ciężko się czasem dogadać. Wiem bo czasem właśnie nie umiem się z mężem dogadać i takie wyjazdy wiele zmieniają moim zdaniem. Relacje się zmieniają.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...