czwartek, 4 lipca 2013

Czytamy sobie

Uwielbiam czytać książki. Zawsze tak było. Od małego. 
Babcia moja pracowała w drukarni i zawsze przynosiła do domu całą masę książek. Różnych. Dziecięcych, takich z obrazkami, dla starszych przygodowych jak i dla dorosłych aż po encyklopedie, słowniki, książki historyczne nie wyłączając nawet harlekinów. Książek w naszym domu nigdy nie brakowało. Wszyscy lubili je czytać, choć każdy czytał co innego. 
Do tej pory te wszystkie książki są w naszym domu. Na całym  strychu i części piwnicy stają regały uginające się pod ich ciężarem. Pamiętam, że będąc w szkole nigdy nie korzystałam z biblioteki. Wszystkie lektury miałam zawsze na miejscu.
Teraz też czytam. Codziennie. 
Z tym, że najczęściej są to książki dziecięce, takie ilustrowane. Miłością do książek zaraziłam bowiem moje dzieci. Kubie czytałam już od pierwszych dni a on od początku słuchał ze skupieniem. Pamiętam jeszcze jak wszyscy się dziwili, że roczne dziecko potrafi spędzić nad książką prawie godzinę bez przerwy. Kuba w dzień sam podchodził do regału  i kartkował wszystkie swoje ulubione pozycje a wieczorem usypiał słuchając jak mu czytam. To był taki nasz wieczorny rytuał, który pozostał aż do dziś. Zmieniło się jedynie to, że nie czytamy już w kółko tego samego, ale wciąż szukamy nowych książek najchętniej o piratach i skarbach.
Majka jest bardziej wymagającym czytelnikiem. To ona rządzi co w danym momencie czytamy, czy robimy to od początku czy od końca, czy np od środka. To ona musi przekładać kartki i najczęściej nudzi się już po paru minutach, by za chwilę znów otworzyć następną książkę. Ma tylko kilka swoich ulubionych które pozwala mi przeczytać od deski do deski, bez wyrywania i wiercenia. Zna je już na pamięć i zawsze, kiedy się zatrzymam, przypomina mi co powinno być dalej.  Ma też swoje ulubione strony, na których pokazuje wszystko paluchem i mówi co tam jest. Ale najczęściej po prostu bierze książkę i sama ogląda ze skupieniem i krzyczy żeby jej nie przeszkadzać. Bo ona czyta lepiej.
Indywidualistka moja. 

A co ze mną? Dostałam ostatnio parę ciekawych książek do przeczytania. Leżą już chyba z miesiąc i ciągle czasu na nie brak. Ciągle jest coś do zrobienia, jakieś sprawy do załatwienia, milion rzeczy ważniejszych.
A wieczorem, kiedy dzieci śpią już chęci brak, bo oczy się same zamykają.
I tylko mąż się zawsze śmieje, że na bloga to zawsze czas znajdę ;)
Może jak już będę na emeryturze...?




Kuba miał tu ok 10 miesięcy


i trochę starszy


i Maja
(zdjęcia z kwietnia)



10 komentarzy:

  1. Moja Zabcia też lubi książki, nawet sama je sobie czyta, po swojemu oczywiście ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja uwielbiam podglądać Majkę podczas takiego właśnie czytania po swojemu. Muszę kiedyś to nagrać :)

      Usuń
  2. Mój Bartek też uwielbia,gdy się mu czyta lub opowiada.A najlepiej,gdy bajeczki są kolorowe z dużą ilością rysunków :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, dla maluchów ciekawe obrazki to podstawa :)

      Usuń
  3. Ale fajne zdjęcia małego Kuby! :)))Ja też staram się przyzwyczajać do lektur od małego i faktycznie są efekty. Maluch uwielbia swoje książeczki, sam się doprasza, by mu zdjąć z półki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak trzymać! Wspólne czytanie ma same zalety :)

      Usuń
  4. My dopiero od niedawna odkrywamy radość ze wspólnego czytania, a nie tylko szybkiego przeglądania książek jak to było dotychczas ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas z Majką różnie bywa z tym czytaniem. Ale ona w ogóle jest z tych, co to chwili w miejscu nie usiedzą.
      Mam nadzieję, że jej się to zmieni ;p

      Usuń
  5. Moje plany czytania dziecku spaliły na panewce, bo mi wyrywała książkę i chciała jeść. Ale nadal uwielbia je po swojemu "czytać". Najpierw w obrotach były materiałowe, teraz od paru miesięcy tekturowe. Oczywiście najważniejsze jest przewracanie kartek, kto by się przejmował tym co na nich jest ;) Ale nie nie, jest czasem zainteresowana. Mamy taką o zwierzątkach, gdzie każda strona ma dodatkową klapkę z ukrytym maluszkiem. Wiewiórka-wiewióreczka, sowa-sówka itp. Mała uwielbia tam zaglądać. Sama lubię czytać, ale myślę że moja miłość wzięła się z tego, że się okropnie nudziłam. W tamtych czasach byłą tylko telewizja albo książki. Więc albo to albo to, na podwórko mi prawie czasu nie starczało ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Podziwiam!
    Ja nigdy nie byłam molem książkowym, to nie znaczy że nie lubię czytać książek, ale może dlatego mało mam motywacji by czytać Natalce. Choć książki wertujemy wciąż, bo ona je uwielbia;)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...