poniedziałek, 23 września 2013

Żłobek- dzień pierwszy

Tyle było stresu, tyle zamartwiania a moje dziecko poradziło sobie świetnie. Zaraz po wejściu do żłobka, pani pokazała nam szafkę, Maja sama pochowała do niej swoje rzeczy i jaka dumna była, że teraz ona też ma swoją jak Kuba w przedszkolu. Po czym pokazałam jej drzwi i powiedziałam, że tam są dzieci i zabawki a ona popędziła od razu nawet się nie oglądając. Przez chwilę przyglądała się wszystkim i wszystkiemu a kiedy powiedziałam jej, że może brać zabawki (do tej pory uczyliśmy ją, żeby nie ruszała nie swoich np na placu zabaw) chwyciła wózek z lalą i przez półtorej godziny "spacerowała" tylko co jakiś czas upewniają się czy ja na pewno gdzieś tam siedzę. Nauczona dzięki Kubie, dzielnie broniła "swojego" wózka nie dając sobie zabrać go przez inne dzieci. Co jak co, ale walczyć o swoje to ona umie ;)
W sumie spędziłyśmy tam dwie godziny, po czym Maja zrobiła się śpiąca i wspólnie z paniami stwierdziłyśmy, że jak na pierwszy raz wystarczy. Maja sama schowała swoje buciki do szafki i stwierdziła, że wróci jutro.

Maja w drodze do żłobka z małpką

Oczywiście zdaję sobie sprawę, że póki będę chodziła z nią, nie będzie problemów. Zaczną się pewnie dopiero, kiedy będzie już musiała zostać sama, ale mam nadzieję, że dzięki temu tygodniowi ze mną będzie jej łatwiej. Z początku i tak będzie tylko w godzinach 9- 15, z czego 2 godziny prześpi.
Jeśli chodzi o sam żłobek, trafiliśmy na te same panie, które opiekowały się Kubą, z czego jestem bardzo zadowolona. Poznały mnie od razu, wypytywały o Kubę i zapraszały go w odwiedziny. 
Dzieci w większości chore w domach a z pośród obecnych większość zakatarzona z gilami do pasa. Dla mnie był to szok, ponieważ tyle się mówi o tym, żeby chorych dzieci nie przyprowadzać do żłobka czy przedszkola. A i za czasów Kuby panie od razu dzwoniły do rodziców i kazały zabierać dzieci. Zresztą u Kuby w przedszkolu też tak jest.
 Patrząc na te wszystkie zasmarkane dzieci przypomniał mi się pierwszy rok Mai i ciągła walka z jej nieustannym i męczącym dla niej  katarem. I szczerze, nie chciałabym znowu przez to przechodzić, bo katar może i sam w sobie nie jest jakąś wielką chorobą, ale dla tak małego dziecka, które jeszcze nie umie dobrze się wysmarkać, bywa naprawdę uciążliwy. Pozostaje mi tylko mieć nadzieję i wierzyć, że może jakimś cudem nas to ominie.

Po tak stresującym poranku odebrałyśmy Kubę z przedszkola i  poszliśmy odetchnąć trochę świeżym powietrzem do pobliskiego parku.
















13 komentarzy:

  1. pierwsze koty za płoty! Optymistycznie jak na razie, fajnie że Majeczka tak sobie poradziła. A z tymi chorymi dziećmi to przesada! Tak nie powinno być! Ale jak się tak zastanowić nad ogółem zjawiska, to pewnie rodzice mają mobbing w pracy, nie mogą iść na zwolnienie, bo będą mieć nieprzyjemności. i tak wszystko odbija się na ich dzieciach. I na innych dzieciach :( Niestety

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kuba chodził do żłobka, później do przedszkola. Ja w tym czasie pracowałam. Doskonale wiem, jak to jest, kiedy dziecko znowu jest chore a szef już się krzywo patrzy. Ale wiem też, że czasem lepiej zatrzymać dziecko na dwa, trzy dni w domu, niż puścić chore, bo może się skończyć na tym ,że rozchoruje się jeszcze bardziej a my wtedy będziemy musieli brać już nie dwa dni a cały tydzień zwolnienia albo i dłużej...

      Usuń
  2. Trzymam kciuki żeby się udało, żeby Majka była zadowolona, a Ty żebyś była spokojna ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. ostatnio rozmawiałam z koleżanką, która w tym roku posłała córkę do p-la i jak się okazało jeśli dziecko nie ma gorączki, to z katarem można posyłać... i w taki o to sposób 80% z katarem w p-lu, a 20% chorych w domu. dla mnie to jest nie do pomyślenia. przecież taki przewlekły katar, a nie oszukujmy się życjąc w takim otoczeniu będzie przewlekły i nie wyleczony to nic zdrowego i przyjemnego dla dziecka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Zwłaszcza, że panie, nie oszukujmy się, nie wycierają dzieciom nosa co chwilę i w efekcie z tego co zauważyłam, dzieciaki chodzą co chwila z gilami do pasa zjadając je i wcierajac w ręce i zabawki. Niestety tak to wygląda....

      Usuń
  4. Dzielna dziewczynka.
    Trzymam kciuki,żeby Mai się spodobało i bez mamy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ostatnio w sklepie uciekałam ze swoją od klientki z córeczką, co kaszlała na 2 metry przed siebie, oczywiście mamusia nie zwróciła jej uwagi , żeby zakryła choćby buzię..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo tu właśnie wiele zależy od rodziców i sposobu wychowywania. Dużo osób nie zdaje sobie sprawy jak łatwo dzieci zarażają się od drugiego...

      Usuń
  6. cudny uśmiech...brawooo dla Mai!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Brawo Maja! Oby tak dalej było :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Może będzie dobrze malutka się jakoś pryzwyczi sama w żłobku wiadomo że początki są ciężkie.
    Cudna jest!
    Pozdrawiam i zapraszam

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...