Czasem myślę jak to by było nie mieć dzieci. O ile prostsze wtedy było by moje życie. O ile mniej skomplikowane. Co dzień wracałabym z pracy do domu i oprócz obiadu nie miałabym nic więcej do zrobienia. Do domu cichego i spokojnego. Mogłabym leżeć do wieczora na kanapie zajadając chipsy (nie ukradkiem w kuchni, żeby dzieci nie widziały, bo im nie dajemy) i oglądając tv. Albo mogłabym po prostu z tej pracy nie wrócić. Wyskoczyć na jakieś spontaniczne zakupy czy do kina.
Moglibyśmy z D. spokojnie mieszkać w wynajętym mieszkaniu sami, a nie u rodziców. Albo może mielibyśmy już swoje, bo stać by nas było na kredyt. Albo pojechalibyśmy za granicę i w miesiąc zarobilibyśmy tyle co tu w rok. Moglibyśmy co tydzień wyskoczyć na jakąś szaloną imprezę do rana nie przejmując się niczym.
Gdybyśmy nie mieli dzieci, stać by nas było na o wiele więcej. Choćby na zagraniczne wakacje co roku.
Ileż to pieniędzy wydajemy miesięcznie właśnie na nie, na ich potrzeby i zachcianki.
A w końcu mielibyśmy też czas tylko dla siebie. Czas na spokojną kolację, na byczenie się w niedzielny poranek do południa w łóżku czy chociażby na rozmowę. Czas, którego teraz prawie nie mamy i którego bardzo nam brakuje.
Jak wyglądało by nasze życie gdybyśmy mogli myśleć tylko o sobie. Życie w którym słowo ja było by najważniejsze...
Jakby wyglądało nasze życie bez dzieci. Czy bylibyśmy jeszcze ze sobą nie mając niczego co nas łączy na całe życie. Czy mielibyśmy dla kogo wracać biegiem po pracy do domu.
Pamiętam doskonale ten rok, kiedy staraliśmy się o pierwsze dziecko. Pamiętam te rozczarowania, kiedy każdy kolejny test był negatywny. Pamiętam tę straszną uporczywą myśl, że może nigdy nie będę mamą. Rok starań, rok prób i rok nadziei.
Czy potrafiłabym być szczęśliwa bez dzieci? Czy potrafiłabym przejść obojętnie obok maleńkiej dziewczynki w sklepie i nie myśleć jak wyglądało by moje dziecko.
Czy na pewno byłabym szczęśliwsza mając więcej czasu czy pieniędzy w portfelu?
I nagle dochodzi do mnie, że przecież te dzieci, te pieluchy, to wszystko to tylko chwila. Że one przecież tak szybko rosną, dojrzewają, zmieniają się z roku na rok, usamodzielniają. Aż w końcu zanim się obejrzę dorosną, wyprowadzą, wyfruną z gniazda a potem będą wpadać na obiad do mamy raz w tygodniu przy dobrych wiatrach i tyle. A my znów zostaniemy sami we dwójkę. I będziemy wspominać. I pewnie tęsknić.
A nasz dom znów będzie pusty.
dokładnie...
OdpowiedzUsuńpusty portfel, niewyspanie, odkładanie swoich marzeń o dalekich podróżach na potem...ale jednocześnie to właśnie dzieciaki nadają wszystkiemu rytm :) i są największą motywacją do działania! :)
ładnie i z uczuciem to napisałaś :) prosto z serducha :)
pozdrawiam!
i życzę więcej czasu dla Was-jako żony i męża :)
Te marzenia jeszcze sobie odbijemy. Kiedyś na pewno znajdzie się i czas na nie. Wierzę w to :)
Usuńja czasem zastanawiam się co robiliśmy jak nie było Bartka.
OdpowiedzUsuńChyba strasznie nudziliśmy się.Jakoś teraz sobie tego nie wyobrażam :)
Ja też nie mogę sobie już tego wyobrazić. Teraz, dopiero przy dzieciach, nauczyłam się doceniać każde takie rodzinne chwile :)
Usuńświęte słowa.
OdpowiedzUsuńmam takie same refleksje.
niekiedy myślę, po co nam było drugie. z dwuletnią, samą E byłby już tak fajnie, łatwo itd.
ale przecież czas tak szybko leci, że młoda ma już pół roku i zaraz będzie właśnie "to łatwe". dobrze, że zdecydowaliśmy się wcześnie na dzieci, jeszcze za młody będziemy mieć czas dla siebie.
To prawda. Zanim się obejrzymy, nasze dzieci będę już dorosłe a my jeszcze całkiem młode. Odbijemy sobie wtedy te wszystkie dni i noce :)
UsuńNormalnie samą prawdę piszesz :)
OdpowiedzUsuńAle ja już nie pamiętam jak to było jak nie było dzieci - było po prostu nudno!
Szczerze, ja też już nie pamiętam jak to było. Czy było nudno- chyba nie. Na pewno inaczej :)
UsuńCzytam i myślę.. nas też byłoby stać na dużo więcej, przed erą dzieciową żyło nam się dobrze, jeździło się po Europie, kupowało ciuchy w fajnych sklepach, szwendało po knajpach. Ale czytam to, co piszesz.. w międzyczasie słyszę śmiech synka dochodzący z łazienki i uśmiecham się mimowolnie - jak ja kocham ten śmiech! Oj tam, kasa nie jest najważniejsza. W życiu nie zamieniłabym naszej małej rodzinki na swój dawny hedonizm i zaspokajanie potrzeb tylko własnego "JA". Było fajnie mieć czas dla siebie, ale to rodzina nadała sens mojemu życiu. Zgadzam się z każdym Twoim zdaniem:)
OdpowiedzUsuńTak, dzieci to takie małe promyczki rozświetlające nam życie. Wszystko, co robimy, przychodzi nam łatwiej, bo jest dla kogo :)
UsuńTeż czasem mam takie myśli, a potem jednak dochodzę do wniosku, że bez Calineczki moje życie byłoby strasznie puste i nudne. ;)
OdpowiedzUsuńMimo, że teraz nie wychodzę nigdzie i nie imprezuję to i tak się nie nudzę. :)
Oj tak, na nudę ja też nie narzekam ;)
OdpowiedzUsuńnie taki pusty, bo wnuki przyjdą :)))
OdpowiedzUsuńOj tez tak czasami rozmyślam jak Ty, ale bez dzieci nie wyobrażam sobie już życia ;)
OdpowiedzUsuń