piątek, 9 sierpnia 2013

21 miesięcy

Dawno nie było takiego postu podsumowującego.  Czas tak szybko leci, zwłaszcza teraz, kiedy całe dnie spędzamy na świeżym powietrzu, tygodnie i miesiące mijają nie wiadomo kiedy. Maja powoli zbliża się do swoich drugich urodzin. W przeciągu ostatnich miesięcy przeistoczyła się z bobasa w prawdziwą małą kobietkę, dość charakterną, mającą swoje upodobania, przyzwyczajenia, chętnie wyrażającą swoje zdanie.
Każdy tydzień przynosi też jakieś małe postępy. Już nie takie wielkie i spektakularne jak pierwsze kroczki czy słowa, ale jakiś nowy wyraz, szczebel wyżej na drabince na placu zabaw czy wieża z klocków ułożona nie z dwóch a z czterech klocków. Nagle układanka, która jeszcze wczoraj sprawiała trudność, dziś układa się bez problemu a zabawka, która nie cieszyła się większym zainteresowaniem, nagle staje się ulubiona.

 Głównym i najważniejszym jednak postępem ostatnich miesięcy jest możliwość komunikacji, która bardzo ułatwiła nam życie. Skończyły się złości, piski i krzyki, bo teraz, nareszcie, wszystko można powiedzieć, wytłumaczyć a mama w końcu kuma o co chodzi.
Słownik Mai wzbogaca się z dnia na dzień. Chyba nie byłabym już w stanie spisać wszystkiego, bo jest tego za dużo. Maja,  oprócz takich dłuższych i bardziej skomplikowanych słów, mówi już w zasadzie wszystko i składa proste zdania. Oczywiście w większości jest to jeszcze mowa trochę zniekształcona, w dalszym ciągu Maja ma problem ze spółgłoską k, Ciągle Kuba to Buba itd. Ale w zasadzie wszyscy są w stanie zrozumieć o co dokładnie jej chodzi i dzięki temu i ona zrobiła się o niebo spokojniejsza.
Myślę, że wielką tego zasługą są dziesiątki czytanych dziennie książeczek, tysiące kartkowanych stron i tłumaczeń, że to jest słoń, to okulary a to bębenek, że tu pan kosi trawę a tam chłopiec puszcza latawca. 
A później spacer i w parku i nagle słowa Mai "mama latawiec!", choć tak na prawdę pierwszy raz widzi go na oczy.
Kolejnym postępem jest to, że teraz każdą opcje można z nią przenegocjować, wytłumaczyć potrzebę np założenia tych butów a nie innych, bo akurat pada deszcz. I ona to rozumie, naprawdę. Słucha w skupieniu, analizuje i ustępuje. Odkłada sandałki i bierze kalosze, bo mama rzeczywiście ma rację. No i poza tym będzie mogła pochodzić po kałużach a w sandałkach nie.

Maja stała się prawdziwym kompanem do rozmów, spacerów, zabaw i wygłupów. Spacer z nią to nieskończona zabawa w nazewnictwo nowo poznanych rzeczy, ludzi, czynności.
Wciąż tylko ćwiczymy słowa Pan i Pani, bo Maja uparcie na wszystkich mówi Pan :)

To, z czego cieszę się równie mocno jak z nauką mowy, jest samodzielne jedzenie. A co za tym idzie, wreszcie jem ciepłe posiłki, wspólne, rodzinne a nie odgrzewane. Teraz obiad wreszcie należy do przyjemności i tylko nie raz trochę więcej sprzątania mi pozostaje. Apetyt Mai wciąż dopisuje i je naprawdę prawie wszystko. Wyjątkiem jest biały ser, taki w czystej postaci lub ze szczypiorkiem, z cukrem i z cynamonem też odpada.

Maja wciąż uwielbia czytać i to jest chyba jej ulubione zajęcie w ciągu dnia, ale chętnie bawi się też klockami, autami, lalami z drewnianego domku, które ciągle pakuje w Kuby samochody i wozi po mieszkanie, lubi układać też różnego rodzaju układanki i najprostsze puzzle z naszą pomocą.. Rysowanie poszło trochę w odstawkę, ale przecież w lato jest tyle ciekawszych zajęć na dworze. Nadal króluje plac zabaw, ale już nie huśtawki  a piasek, łopatka i wiaderko. Ewentualnie zjeżdżalnia i wspinaczki po wszystkich drabinkach i schodkach.

Nieodłącznym zestawem podróżnym Mai jest ulubiona maskotka tygrysek i jej mała poduszka. "Tigi i puja" jeżdżą z nami zawsze wtedy, kiedy śpimy poza domem, bo bez nich Maja po prostu nie uśnie. Potrafi obudzić się w nocy i szukać swojej "pui", przytula ją albo nakrywa sobie główkę, ale nigdy na niej nie leży. Traktuje ją raczej jako przytulankę.

Końcówka roku będzie przełomowa dla Mai. Być może ja wrócę do pracy a ona pójdzie do żłobka. Czekamy na wyniki rekrutacji, bo we wstępnej niestety się nie dostała. Może we wrześniu lub październiku będzie miała jakieś szanse. Zdecydowaliśmy z mężem, że jeżeli nie dostanie się do państwowego, zostanę z nią jeszcze w domu, ponieważ po przekalkulowaniu prywatne nam się zwyczajnie już nie opłaca. Bo jeżeli ponad połowę pensji będę musiała wydać na żłobek i przedszkole (Kuba będzie musiał być dwie godziny dłużej, więc będzie drożej) doliczając jeszcze koszty dojazdów, to zdecydowanie lepiej zostać z nią jeszcze w domu.
I po cichu mam taką nadzieję, bo nie mogę jakoś uwierzyć, że ten najfajniejszy etap jej dzieciństwa powoli się kończy a po powrocie do pracy to nie  będzie już to samo i gdzieś umkną mi te wszystkie godziny spędzone na wspólnej zabawie spokojnych spacerach bez żadnego pośpiechu :)








16 komentarzy:

  1. ale czas pędzi...
    mała analizująca gaduła? :)to dobrze :)
    fajne podsumowanie!
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gaduła to z niej jest nieprzeciętna. A jak się wykłócać umie :)

      Usuń
  2. u nas pan to tan a pani to tani :) super Majula się rozwija buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przynajmniej jest różnica między panem a panią.
      Buziaki również dla Was :)

      Usuń
  3. Ale ona rośnie! I już niedługo 2 urodzinki!!!
    A u nas ostatnio kredki są blee, książeczki są blee za to straż pożarna i "ratowanie" legowych ludzików z różnych tarapatów jest numerem jeden:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Toż to prawdziwy bohater Wam rośnie. Czym są kredki wobec ratowania ludzi :D

      Usuń
  4. Pędzi ten czas jak szalony. Na szczęście można uchwycić te ulotne chwile na fotografiach.Zawsze będzie co wspominać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, dlatego właśnie uwielbiam robić zdjęcia a później w wolnej chwili przeglądać i wspominać :)

      Usuń
  5. Zgadzam się - czas spędzony z dzieckiem jest najlepszy. Ja po pierwszym dziecku wyrywałam się do pracy, ludzi, teraz przy drugim czuję błogostan - i nie chcę żadnej pracy!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, ja mam zupełnie tak samo. Z Kubą bardzo chciałam wrócić do pracy. Brakowało mi kontaktu z ludźmi, wychodzenia z domu. Ale Kuba też był troszkę bardziej odważny, śmielszy, nie bał się ludzi. No i o wiele większy niż Maja w jego wieku, przez co może wydawał mi się bardziej gotowy na zmiany.
      A Maja wydaje mi się ciągle taka mała, delikatna, przyzwyczajona bardzo do mnie. I może dlatego jest mi o wiele trudniej :)

      Usuń
  6. znam tę złość z powodu niemożliwości komunikacji.
    przechodzimy to samo z Emilką.
    opornie idzie jej nauka mówienia, także ma trudności z literką k i g, ale są już postępy.
    wspaniałą masz córkę, a ciepły obiad to luksus :)
    podobnie jak ciepła kawa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zanim się obejrzymy, już będą gadać pełnymi zdaniami. I wtedy się dopiero zacznie ;D

      Usuń
  7. Maja pięknie się rozwija i jest prześliczną dziewczynką. A decyzja o powrocie do pracy na pewno nie należy do łatwych, zwłaszcza, gdy człowiek sobie to wszystko przekalkuluje i okazuje się, że te nasze pensje zupełnie na nic nie starczają! Bardzo możliwe, że po drugim macierzyńskim będę również musiała się zdecydować na powrót do pracy, i już się tym martwię, chociaż jeszcze tyle czasu! Szkoda by było przegapić tyle ważnych chwil w życiu swoich dzieci.. no ale z drugiej strony kiedyś do tej pracy trzeba wrócić. Ehhh, dylematy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, z jednej strony by się jeszcze zostało ten rok w domu, ale z drugiej wiem, że będzie mi trudniej wrócić i odnaleźć się w pracy... Żeby to można było jakoś pogodzić...

      Usuń
  8. Zdecydowanie czas, kiedy można dogadać się z dzieckiem jest najlepszy:) od kiedy M. zaczęła gadać zdaniami , ja się zrobiłam jakaś mnie nerwowa i czas nam fajnie płynie:)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...